
Na meczu z chorzowskim Ruchem grupa Ultras Lechia Gdańsk zaprezentowała jedną z największych i najbardziej udanych opraw w historii biało-zielonego ultrasowania. Poniżej pokazujemy jak wyglądała "od kuchni" praca nad oprawą. Relacja pochodzi od samych autorów choreografii.
Przygotowania do oprawy rozpoczęliśmy na długo przed poniedziałkowym meczem z Ruchem. Mając na uwadze rozmach i rozmiary, nie zwlekaliśmy i postanowiliśmy zacząć tak szybko, jak się tylko dało.
Jak zawsze pierwszym krokiem było zmontowanie sektorówki. Nie liczymy godzin przy naszej maszynie do szycia, ale sektorówka o wymiarach 70x25 m, a do tego transy o tej samej długości, zajęły trochę czasu. Biorąc pod uwagę wszystkie szwy "przejechaliśmy" dla tej oprawy prawie półtorej kilometra na maszynie. Zaraz po tym najważniejsza rzecz - projekt - dopieszczony został do ostatniego, najmniejszego detalu i narysowany w ostatecznej formie, która miała zostać odwzorowana na materiale.
Skorzystaliśmy z faktu wczesnego rozpoczęcia prac i w weekend pozwoliliśmy sobie na przerwę z okazji przyjazdu znajomych ultrasów ze Śląska, którzy przyjechali wesprzeć w walce ziomków na zawodach K-1 odbywających się na gdańskim Przymorzu. Po obejrzeniu paru walk, zabawie na mieście i pożegnaniu przyjaciół zabraliśmy się ponownie do roboty.
Kilka kopii projektu i markery poszły w ruch. Szczegółowe naniesienie szkicu na sektorówkę zajęło nam 2 dni, choć trzeba przyznać, że skala projektu dała się we znaki. Jednak odwzorowanie każdego detalu poskutkowało bardzo dobrą jakością sektorówki - a na tym najbardziej nam zależało. Kiedy jedni szkicowali, inni dostosowywali halę do malowania, ponieważ nad oprawą pracowaliśmy w nowym miejscu. Zwieńczeniem pracy tego dnia być przyjazd puszek z farbami, których dostarczenia bardzo oczekiwaliśmy.
Mecze, a co za tym idzie także wyjazdy, są oprócz wielkiej przyjemności, również w pewnym stopniu naszym obowiązkiem. Dlatego w sobotę kolejnego weekendu część grupy zaczęła malowanie sektorówki, a część pojechała za naszą Lechią do stolicy zająć klatkę gości. W tym miejscu pozdrawiamy Lechistów z Sopotu, z którymi podróżowaliśmy na mecz z Legią.
Po zaznaczeniu swojej obecności w Warszawie oflagowaniem, dobrą liczbą i śpiewem, na drugi dzień po powrocie rozpoczęliśmy malowanie w pełnym składzie, na pełnych obrotach. Samo malowanie zajęło nam kilka dni i było czasochłonnym zajęciem, przy którym wiele sprayów zakończyło swój żywot. Po sektorówce zostało już tylko naszkicowanie hasła na transparentach i wypełnienie ich farbami.
Jako, że praca szła nam sprawnie, a rozpoczęliśmy już odpowiednio wcześnie, wszystko zakończyliśmy tuż przed samym weekendem. Nasze spotkanie odbywało się w poniedziałek, dlatego skorzystaliśmy z tej okazji i postanowiliśmy wybrać się w kilka osób do Wrocławia, obejrzeć zgodowe spotkanie naszych braci ze Śląska i Wisły. Całkiem dobre spotkanie, fajna atmosfera na stadionie i wspólna integracja w doborowym ultrasowskim towarzystwie minęło niestety bardzo szybko i trzeba było wracałć do Gdańska na poniedziałkowe spotkanie.
W dzień meczu od godzin porannych rozpoczęliśmy przygotowania na stadionie. Rozłożyliśmy sektorówkę na trybunie, zamontowaliśmy dolny transparent na pecefałkach od flag, a górny przykleiliśmy na balkonie wyższych sektorów. Po konsultacjach rozpisaliśmy flagi, które tego dnia zawisnąć miały na stadionie i zabraliśmy się za ich wieszanie. Do wszystkiego potrzebni byli już jedynie kibice, którzy stopniowo wypełniali sektor.
Niestety tego dnia frekwencja była najsłabsza od czasu debiutu na nowym stadionie. Świecące pustkami miejsca na
Zielonej Trybunie na krótko przed pierwszym gwizdkiem trochę nas niepokoiły, jednak ostatecznie przybyło dostatecznie dużo kibiców, by prezentacja oprawy mogła udać się bez problemów.
W 75. minucie meczu rozwinęliśmy transy, a sektorówka poszła w górę. Na niej mogliśmy ujrzeć obraz z naszego dawnego stadionu przy ul. Romualda Traugutta 29 - trzech kibiców w barwach Lechii na pierwszym planie, za których plecami rozpościera się widok wypełnionych tłumem trybun. Po obu stronach widoczny był płot z flagami, które od wielu lat są wizytówkami kibiców gdańskiej Lechii, a na płocie postać z megafonem i racą - nieodłącznymi elementami stadionów.
Nad wszystkim rozpościerały się charakterystyczne dla T29 tablice, na których widoczna jest nazwa naszego klubu. Całość uzupełniało hasło na transparentach - "Heja Danuta! To my bandyci z Traugutta" - które gości na trybunach Lechii od lat 80-tych. Pod sektorówką, zajmującą całą dolną trybunę odpalono masę stroboskopów, rozświetlających ją przez całą prezentację, a ostateczny efekt choreografii tego wieczora dopełniły race odpalone na dole sektora, dzięki którym znów mogliśmy poczuła stary styl i klimat, zawsze obecny na Traugutta 29.
Głównym motywem i przesłaniem prezentacji miało być przypomnienie, że chociaż razem z piłkarzami zmieniliśmy miejsce, w którym Lechia rozgrywa swoje mecze, to jednak nie zmienili się ludzie i ich mentalność. Do wielu lat tworzyli tenklub wśród murów stadionu przy ul. Traugutta 29 i będą go tworzyć nadal, na nowym obiekcie postawionym od podstaw na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy.